Autorką wpisu jest jedna z administratorek na czacie Interii, która chciałaby przekazać wam trochę swoich doświadczeń oraz uświadomić o zagrożeniach, jakie mogą czekać na was w wirtualnym świecie.
Zasady jakich warto się trzymać na czacie i nie tylko na czacie ale też zbiornik, wszelkie fora, wszelkie portale bdsm, facebook, twitter, instagram, fetlife, tinder, badoo itp.
W kwestii bezpieczeństwa w sieci, jako administrator na jednym z największym polskich czatów, z perspektywy tej pracy i różnych sytuacji z jakimi się zetknęłam, dziś już po złożeniu rezygnacji z tej funkcji mogę kilka słów napisać.
Zawsze należy kierować się zdrowym rozsądkiem i zasadą ograniczonego zaufania. Internet pozwala na kreowanie siebie i swojego wizerunku praktycznie w sposób nieograniczony i ktoś może bardzo długo udawać kogoś kim nie jest, ale kim bardzo chce być.
Ludzie tworzą w sieci swoje alter ego i szczerze wierzą w siebie takimi, jakimi się wykreowali, dlatego trudno jest intuicyjnie wyczuć od razu wykoślawione intencje takich osób.
Każdy, kto poszukuje kogoś bliskiego w sieci, nie powinien poddawać się euforii i pierwszemu dobremu wrażeniu, ani drugiemu, ani również trzeciemu. Jak już pisałam w jednym z komentarzy: czas zawsze gra na czyjąś korzyść i rzadko jest to korzyść osób samotnych i poszukujących kogoś bliskiego, łatwowiernych, spolegliwych i uległych, bo w sieci jest cała masa socjopatów a oni jak wiadomo potrafią skutecznie ukrywać swoje prawdziwe oblicze.
Ładne słowa to ZA MAŁO. Za słowami muszą iść czyny, musi być wola, dążenie do spotkania – na neutralnym gruncie i rozmowy twarzą w twarz a nie w skradziony życiu kwadrans na szybkiej kawie. Obserwując realnie czyjeś zachowanie można ocenić czy ta osoba zachowuje się naturalnie i jest szczera.
Dziewczyny (i panowie także) NIGDY nie dajcie się namówić na spotkanie od razu w hotelu, u niego (niej) czy jakimś apartamencie!!! Nawet jak już rozmawiacie kilka tygodni czy miesięcy.
Rozmawiałam z kimś prawie dwa lata i jakoś na tę realną rozmowę przy kawie nie było nigdy możliwości ale na spotkanie w hotelu znalazła się … od razu cała noc… a co się dowiedziałam zawczasu? Że na tym spotkaniu mam wypić tyle alkoholu ile zdołam! Zapaliła mi się ostrzegawcza lampka. Taki człowiek może być niebezpieczny, bardzo niebezpieczny. A po wszystkim może być zbyt duży wstyd żeby wezwać policję…
Mężczyźni także są narażeni na niebezpieczeństwo. Przecież może się okazać, że pod danym adresem nie czeka miła kobieta, tylko kilku zbirów i zostanie pobity, okradziony…
Jedna z najważniejszych zasad jakimi powinniśmy kierować się w sieci to nigdy nie wysyłać zdjęcia takiego, jakie mamy gdziekolwiek opublikowane wcześniej na profilu społecznościowym w sieci np. na facebooku, tinderze.
Jest to powszechny błąd: publikujemy zazwyczaj najładniejsze zdjęcie i takie samo wysyłamy komuś, kogo poznajemy, no bo na tym zdjęciu wyglądamy korzystnie.
Po pierwsze: DA SIĘ KOGOŚ ZNALEŹĆ PO ZDJĘCIU.
Są od tego programy wyszukujące w grafikach opublikowanych w sieci.
Jeżeli macie swoje zdjęcia w serwisach społecznościowych i wyślecie takie samo zdjęcie komuś na czacie czy innym serwisie randkowym to zawsze jest ryzyko, że ktoś to skopiuje i będzie próbował was zlokalizować i zidentyfikować. Jest to dość popularna praktyka wszelkiej maści stalkerów.
Jako administrator spotkałam się z sytuacją, że mężczyzna (określał siebie jako dominującego), pięknie piszący, oczytany i bardzo inteligentny wyciągał w rozmowach na czacie różne wrażliwe informacje od rozmówczyń. Preferował mężatki, nawiązywał „pseudo bliższą więź”, namawiał na wysyłanie intymnych zdjęć, twarzy… A potem jak udało mu się wyszukać i zidentyfikować ofiarę np. na facebooku, to szantażował ją, że wyśle screeny tych rozmów i intymnych zdjęć rodzinie, krewnym, znajomym, mężowi – jeżeli ona nie zrobi tego co on chce.
Nękał je na czacie, stalkował, wyzywał wulgarnie, pisał publicznie o ich prywatnych sprawach, podawał też ich dane osobowe (imię i nazwisko, miasto). Zawłaszczał sobie ofiarę, jej czas, zaangażowanie, uwagę, żądał wyłączności i poświęcenia – nie wiem czy spotykał się z nimi bo żadna nie chciała o tym otwarcie porozmawiać. Po prostu wstydziły się.
Kolejna sytuacja, z jaką się zetknęłam jako administrator: użytkownik przyszedł po pomoc, bo poznał kobietę na czacie i zabawiał się na kamerce z nią. Ta kobieta to nagrała i szantażowała go potem, że umieści te nagrania w sieci jak jej nie zapłaci.
Nigdy nie pozwólcie na szantaż. Publikacja czyjegoś wizerunku w sieci bez zgody tej osoby jest zabroniona prawem i kogoś kto to uczyni DA SIĘ ZNALEŹĆ nawet jak korzysta z VPN (zmienia IP).
Niemniej lepiej się opisać, opowiedzieć o sobie niż wysyłać zdjęcia. Jeżeli ktoś żąda zdjęć to jest tylko konsumentem, który przyszedł sobie do marketu i wybiera najładniejsze bułeczki. Po prostu kolekcjoner fotek, typowy internetowy wyłudzacz.
Opisywanie siebie to też pewien sprawdzian jak ktoś formułuje zdania i wyraża myśli, pozwala na podtrzymanie i kontynuację rozmowy. A gdy znajomość utrzyma się dłużej i nastąpi wymiana zdjęć to jest to kolejny egzamin na prawdomówność. Porównanie opisu ze zdjęciem lub już rzeczywistym wizerunkiem realnie na spotkaniu.
Każdy ma prawo i powinien mieć swoją dumę (także osoby uległe) oraz znać swoją wartość. Ma prawo być nieugięty i ma prawo stawiać granice. Jedną z nich jest właśnie możliwość odmowy wysłania zdjęcia. Ktoś kto tego żąda narusza granice komfortu, poczucia bezpieczeństwa, granice autonomii i szacunku. Żaden prawdziwy i szanujący się dominujący nie zażąda czegoś takiego – co najwyżej zaproponuje i ewentualną odmowę przyjmie do zrozumienia i zaczeka aż uległa będzie gotowa.
Jako uległa spotkałam się z sytuacją, że „pseudo dominujący” oczekiwał zdjęcia ale sam nie zamierzał wysłać swojego. Napisał, że zawsze spotyka się z „su” w hotelu, ona czeka na niego z zasłoniętymi oczami i dopiero po wszystkim może go zobaczyć. I dodał jeszcze, że wszystkie jego byłe „su” były zadowolone. Bardzo szybko „pana” pożegnałam.
Inny „pan” po 6 tygodniach rozmów na komunikatorze i kilku rozmowach telefonicznych (naprawdę fajnie się rozmawiało i wymieniliśmy się też zdjęciami) uznał, że znamy się na tyle, że możemy spotkać się na kawę ale po kawie on daje mi czas do namysłu, jedzie do hotelu i będzie tam na mnie czekał. Argumentował to tym, że mamy do siebie daleko, on musi wtedy wziąć wolne a jak nie pracuje to nie zarabia, no i oczywiście najważniejszy argument, że „on ma zasady” i ja je powinnam rozumieć i akceptować. Z takiej znajomości też zrezygnowałam.
Rezygnuję też ze znajomości, gdy ktoś bez uprzedzenia na samym początku znajomości wysyła mi swoje zdjęcie jakby chciał mi czymś zaimponować – prawdomównością (wysyła zdjęcie na poparcie słów) lub atrakcyjnością. Jeżeli o coś nie proszę to znaczy, że na ten moment tego nie potrzebuję.
Jeszcze inny „dominujący” nigdy nie miał czasu porozmawiać online na komunikatorze. Mam na myśli to, żeby ta rozmowa była w tym samym czasie, płynna i wartka, żywa. Zawsze pisał tylko wiadomości, gdy myślał, że mnie nie ma, a kiedy odezwałam się w trakcie jego monologu to tracił rezon i wyraźnie było widać, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy. Szybko kończył rozmowę zasłaniając się obowiązkami czy innymi sprawami. Pisał pięknie ale to wciąż są tylko słowa i łatwo, mając dużo czasu, sformułować je tak, by były atrakcyjne.
Inny „pan” oczekiwał filmów, zdjęć a o sobie nic nie chciał powiedzieć. Wychodził z założenia, że tajemniczość jest sexy. Relację widział tylko jako wirtualną odskocznię.
Wszystko dla ludzi i jak ktoś takiej relacji chce to oczywiście jego decyzja ale trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji jakie to może nieść.
No a perełką był ten „pan”, który na czacie napisał mi, że jest współautorem tego bloga ale o tym MP napisał osobny post.
Nie bójcie się rezygnować z czegoś co od początku wzbudza wątpliwości.
Bylejakość i płytkość relacji zostawia niesmak i poczucie winy. Nie warto.
Pozdrawiam MP dziękując za udostępnienie miejsca na post oraz czytelników.
Kwiat Maku
Podpisuje się pod tym postem dwoma rękoma i pejczem. Bardzo istotne kwestie tu są poruszone, bo w świecie poszukiwań sexu bez zobowiązań czy klimatu czy nawet zwykłej randki to w dużej mierze korzystamy z Internetu, gdzie każdy może być każdym. Nie staniemy przecież na środku skrzyżowania z kartka na szyi przywiązana „szukam su” albo „szukam Pana”. Ta anonimowość jest zgubna.
Sam jej doświadczyłem pare lat temu i nikomu nie życzę znaleźć się w takiej sytuacji, stalkingu, głuchych telefonów w nocy, jakiś smsów, albo groźby wydrukowania zdjęć twarzy i rozwieszonych z napisem „zdrajca”. Ogólnie zastanawiam się jak duzy jest koszt poszukiwań i znajomosci? Koszt utraty prywatności, a może rodziny, a może pracy, a może zdrowia? Dlatego wszyscy musimy być czujni na każdym etapie. Łącznie nawet z wykupieniem innego numeru telefonu w prepaid, żeby zawsze można bylo go wywalić do śmieci i dezaktywować. Tak jak z mailem, którego można usunąć i założyć nowy. Nigdy nie wiadomo kto jest po drugiej stronie lustra…
Niestety ludzie bywają nieobliczalni, niektórzy w ogólnie nie umieją przestrzegać żadnych granic. Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. W każdym razie trzymam mocno kciuki żeby nam wszystkim się już takie sytuacje nie zdarzały.
Świetny wpis
Ależ cudny i uczący tekst. Mam tożsame doświadczenia choć póki co z jedynie mentalnymi konsekwencjami i utratą czasu i energii. Dziękuję.
Popieram w calej rozciągłości. To prawda. Wszystko co zawarte w tym krótkim opisie rzeczywiście często ma miejsce w internecie. Z reguły „panowie” próbują oczarować swoją potencjalną „su” elokwencją i chwilowym daniem uwagi. Spotkałam się z tym, że używają często wrecz tych samych zwrotów i zdań, co zaczęło przypominać kopie poprzedników. Po czasie zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie wszyscy oni sugerują sie wpisami Mądrego Pana i stąd tu trafiłam. Generalnie nic nie wiedziałam o relacjach tego typu jeszcze kilka lat temu póki nie dałam się złapać pewnemu „panu”. Z racji tego, że jestem mocno sapioseksualna i umysł jest u mnie podstawą do budowania dalszej więzi, mocno mną to potrząsnęlo. Dopiero po czasie zaczęłam orientować się co to wszystko znaczy. Pominę już fakt wysłania mojego zdjęcia, o ktore prosil, ale nigdy mi swojego nie wyslal. Pan ów niby tłumaczący, ale dość skąpy jednoczesnie w objasnieniach. Mimo to internetowo znajomość była wlasnie dosc wartka i nacechowana wieloma rozmowami na kazdy mozliwy temat. Spotkalismy się trzykrotnie, gdzie pierwsze spotkanie to była spacer i rozmowa, w drugim zaczal przechodzic do czynow, ale jeszcze nie drastycznie, ale na trzecim w tym samym miejscu uznał, ze juz moze mnie pognębić. Poczułam, że to nie to. Spotkania na parkingu za kazdym… wiecej szans juz nie dałam. Nie będę się rozwodzić nad tym, co wtedy czułam, rozumiem pewne relacje , ale nie sądzę , ze tak ma to do konca wygladac. Równie dobrze wyglądaloby spotkanie za stodołą.
Od tamtej pory bacznie już przyglądam się kazdemu z nich i z reguly pomimo euforii z poczatkowej rozmowy na internecie, ja szybko odpuszczam. Widzę w nich ciągle powielanie tych samych schematow, slow i zdań, jakby wyuczonych, przeczytanych. Pomimo ich przeswiadczenia o oryginalnosci, to tak bardzo im jej brakuje, że można ich porównac do epoki hipsterów. Też chcieli być tak oryginalni, że zaczeli byc popularni, a kazdy chcąc nim zostac, stawal sie juz tylko kopia innego.
Wiekszosc z tych osób to niestety szukający oryginalnego seksu cwaniaków internetowych. Gdybym dobrze się zagłębiła we wpisy Mądrego Pana to zapewne odnalazłabym cale frazy przekopiowane żywcem w rozmowy internetowe. Często tez tacy „panowie” gonieni czasem, jedną rozmowę tekstową uznają za powód do spotkania twierdzac, że tyle z siebie dali i opowiedzieli. W perspektywie zawsze im odmawiam, gdyż wychodzę z zalozenia, że jak to mowia „ co nagle, to po diable” … a jesli po takiej rozmowie nie mogę nic badal o nikim powiedziec, bo jest przesycona ogolnikami i tajemnicą, nie mogę jej nawet streścic ani okreslic z kim rozmawiałam , to takiemu czlowiekowi dziękuję. Ci osobnicy zaś zawsze są swiecie oburzeni, bo przeciez tyle z siebie w rozmowie dali. Nie reaguje tez na prowokacje, typu atak na mnie jakoby zalezy mi tylko na wirtualnosci, albo ze trzeba sie obejrzec i zadecydowac. Po jednej rozmowie to ja nawet nie wiem, czy te osobe chce jeszcze poznawać, a juz na pewno nie wiem czy chce komuś poswiecac moj czas chocby tylko na kawie. Musi być jakas chec poznawania, eksploracji tej osoby a nie tylko danie szansy. Czy my jestesmy od tego by dawać tysiace szans ludziom, ktorzy nas nie interesuja? Przepraszam za literowki i brak polskich znakow.