Pan porzuca su

Część Dominujących wiele obiecuje w kwestii swojego zaangażowania i uczuć chcąc mocniej związać ze sobą swoją uległą, chcąc wywrzeć na niej większy nacisk emocjonalny i poczucie, że relacja którą razem tworzą to nie jest coś na chwilę i do czystej zabawy. Potem jednak okazuje się, że było to tylko wyrachowane kłamstwo, którego konsekwencjami bardzo często jest całkowite zamknięcie się uległej na klimat, bdsm i uległość. Tacy Dominujący niejako bawią się nie tylko ciałem i emocjami swoich uległych, ale również ich uczuciami. A to już wg mnie jest niedopuszczalne przekroczenie pewnej granicy, za którą bardzo często kryje się depresja i powstanie bardzo negatywnego nastawienia, ogromnego zniechęcenia kobiety do własnej uległej natury.

Postawiona w takiej sytuacji, gdzie najpierw przez miesiące czy lata całkowicie oddaje się Panu, dokładnie i skrupulatnie wypełnia jego polecenia, przekracza swoje własne bariery i ograniczenia dla niego wierząc i ufając w jego słowa, nagle z dnia na dzień słyszy „znudziłem się Tobą, żegnam”. Mamiona obietnicami o przyszłości albo wymaganiem Dominującemu by mu bezwzględnie służyć bo on chce dla niej dobrze, bo się nią przecież opiekuje uległa daje z siebie bardzo dużo a czasami wręcz wszystko, niejako podając mu na tacy nie tylko swoje ciało i duszę, ale także serce i uczucia. A potem budzi się z ręką w nocniku będąc całkowicie sama, bezpańska z poczuciem wykorzystania, upokorzona przez swoją naiwność i zaufanie do człowieka, które było koniecznością w takiej relacji a okazało się jednocześnie tym co najbardziej teraz boli.

Jak się przed tym ustrzec? Jak uległa kobieta może mieć pewność że nie doświadczy odrzucenia z dnia na dzień nawet bez słowa wyjaśnienia? Niestety ale nie ma takiej możliwości, bowiem wymagałoby to jednej z dwóch rzeczy: albo możliwości przewidywania przyszłości/czytania w myślach Dominującego albo zdystansowania się do Pana w takiej relacji i analizowania go – co z kolei jest sprzeczne z ideą bdsm i klimatu. Jedyne co może zrobić uległa to kierować się swoimi odczuciami i instynktem, czuć że Mężczyzna któremu się oddaje jest szczery, prawdziwy, nie nosi sztucznej maski za którą skrywa swoje prawdziwe intencje i plany. Kolejną negatywną cechą takiej sytuacji jest teoretyczna swoboda Dominującego by powziąć postanowienie o pożegnaniu uległej bez żadnych negatywnych  konsekwencji wobec niego. Dominacja często kojarzy się z egoizmem i przy takiej decyzji Mężczyzna bez problemu może wytłumaczyć się sam przed sobą że nie jest nic winny uległej, że to on decyduje, że ona była tylko do tego by spełniać jego zachcianki i dawać mu przyjemność tak długo jak on miał na to ochotę. A tłumaczyć się uległej nie musi bo przecież nigdy tego nie robił przy wydawaniu poleceń czy podejmowaniu decyzji.

Co po takim ciosie ze strony Pana (a właściwie w tym momencie ex-Pana) ma zrobić uległa? Jak sobie poradzić z własnymi myślami i emocjami które wyraźnie pokazują, iż realizowanie się w swojej uległości i ufanie Dominującemu prowadzi do smutku, żalu, problemów emocjonalnych, depresji, niechęci do własnej natury? Najczęściej najpierw następuje całkowite zniechęcenie do klimatu i własnej uległości. Kobieta wycofuje się ze wszystkiego co czuje i czego pragnie w kwestii bdsm by nie być ponownie zraniona, wykorzystana, nie musieć przechodzić jeszcze raz tego co właśnie doświadczyła. Ten stan może trwać naprawdę długo, w zależności od tego jak mocno uległa była przywiązana do swojego Właściciela oraz jak bardzo emocjonalną, wrażliwą i uczuciową jest kobietą. Z czasem jednak natura weźmie górę, potrzeby zaczną się znów odzywać, pragnienia zaczną znowu dochodzić do głosu. Na szczęście tym razem uległa będzie mądrzejsza o własne doświadczenie, będzie podchodziła z większym dystansem do obietnic, do planów, do samego Dominującego. Będzie być może wiedziała na co uważać, na jakie drobne niepokojące sygnały zwracać uwagę, czemu się przyglądać. Ale prawie na pewno nie będzie w stanie tak mocno się zaangażować i tak zaufać jak wcześniej, właśnie z powodu własnej ostrożności przed kolejnym rozczarowaniem i zranieniem. A to oznacza że nie będzie potrafiła czerpać i dawać z siebie tak dużo i tak swobodnie jak wcześniej. Niestety ale takie porzucenie zaangażowanej emocjonalnie i uczuciowo w daną relację su zostawia na jej psychice silne ślady, blizny które nigdy nie znikną a zawsze będą o sobie przypominały.

13 Komentarze

  1. Pisząc z pozycji laika, mam wrażenie, że w takim związku uległa nigdy nie może być pewna swojej przyszłości. Nie może wiedzieć na pewno czy Dominujący któregoś dnia nie powie jej żegnam. To jak kobieta poradzi sobie z taką sytuacją w dużej mierze zależy od jej psychiki, dojrzałości czy charakteru, ale z pewnością zrobi w niej sporą wyrwę. I nie można się przed tym ustrzec, to prawda. Zastanawiam się czy jedynym „zabezpieczeniem” nie będzie wpojenie sobie świadomości, że takie odtrącenie może mieć miejsce. Słaba to pociecha, ale być może będzie w stanie zmniejszyć ból po tak ogromnym rozczarowaniu.

  2. Dominujący dbający o swoją Su w czasie relacji powienien zadbać o nią także po, przecież w jednym momencie chyba nie przestaje być jego, nie budzi sie rano i nie wyrzuca jej z życia jednym zdaniem. Powinien to być raczej proces, w którym On powinien zadbać o swoją Su, przygotować na opuszczenie. Wtedy znaczyło by to dla niej, że naprawdę był On jej Panem i ona była dla Niego ważną częścią życia.

    • W idealnym świecie z idealnymi ludźmi tak właśnie by było. Na szczęście opisana przeze mnie sytuacja nie jest typowym i standardowym zachowaniem Dominujących, zatem nie jest tak źle iż każda relacja w klimacie kończy się bardzo źle dla uległej 🙂

      • Pan biorąc odpowiedzialność za kontrole umysłu swojej Su, jeśli decyzuje się na oddanie jej wolności to musi przepracować z nią pewność siebie 🙂 powinien pokazać jej, ze odrzucenie jest w umyśle i nie odrzuca jej bo jest już użyta zabawka ale daje jej wolność bo spełnił swoją misje 🙂 wiem jak się potem można czuć. Zle i paskudnie. Ale jeśli Pan nagle zerwie znajomość to znaczy, ze jest kretynem który nie ma świadomości, ze targa się na życie i psychikę. Ze niszczy ta która stworzył .to moje przemyślenia ale jednak dojrzałość takie Pana powinna iść z odpowiedzialnością, ze posiada coś mega kruchego. To są moje przemyślenia

        • Oddaje ci głęboki pokłon oraz szacunek za twoj wpis. Nawet w sytuacji, gdy pan podupadł na zdrowiui nie ma już sił ,powinien (slowo klucz) przepracować z uleglą dogłębnie wszystko. Bo również w sytuacji zdrowotnej „zabija” to co stworzyl. Pozdrawiam

  3. Odrzucenie, porzucenie, zerwanie czy jakkolwiek to nazwać zawsze budzi szereg bolesnych odczuć dla osoby odtrąconej. Mam wrażenie, że w relacjach, które tu opisujecie czyli Dominujący vs Uległa jest tak samo jak w „zwykłym” związku dwojga ludzi, których łączyło silne uczucie czy jakakolwiek silna więź emocjonalna (bez względu na jej podstawy). Dlaczego? ponieważ każda strona związku/ układu coś poświęca. W przypadku Uległej „poświecenie” czy obdarowanie Dominującego może wydawać się większe. ale sądzę, że każdy ponosi koszty układu czy związku takie na jakie go stać. Kiedy układ /związek się kończy na mocy decyzji jednej strony to niezależnie jaką jest stroną – dominującą czy submisyjną- osoba porzucona dostaje emocjonalny „omłot”. Każdy cierpi na miarę poniesionych kosztów.

  4. Piszesz o porzucaniu uleglej przez Pana, i jej odczuciach su, ale odwróćmy rolę i co powiesz co Pan ma zrobić skoro sama ul się zabawia kosztem swego pana w takim wypadku panu nie zostaje inna możliwość jak szukanie tej właściwej

  5. to straszne….porzucona Suka??wiecie jak ona sie czuje??ona nie wie gdzie ma pojsc….szuka i ciagle szuka miejsc gdzie jeszcze niedawno byla razem ze Swoim Panem…teskni, a ta tesknota jest niewyobrazalnie wielka…chodzi i kreci sie bez konca..a przede wszystkim jest strasznie zagubiona, lepiej zeby nikt nie popatrzyl w jej oczy…te oczy wyrazaja wszystko co stracila,nie wiem czy taka Suka zdola sie jeszcze drugi raz podniesc….ten smutek jest gorszy od smierci

  6. Sama doswiadczylam porzucenia, jednak bez slow pozegnania w jakiejkolwiek formie. Po prostu odszedl bez slowa. Faktycznie takie cos zostawia trwaly slad na zawsze i ma duzy wplyw na dalsze „relacje”.

  7. Musimy same sobie dawać siłę, inne punkty zaczepienia. Przeszłam przez to. Czasem pomaga wejście w zwykły „normalny” związek, który daje siłę, wsparcie – czasem odniesienie sukcesu na innym polu.
    Miałam to. I znów szukam… Ale już bez złudzeń. Więc faktycznie – nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Ale da się żyć, być osobą w pełni zintegrowaną, zdolną do miłości. Ja czuję. Nie mam Pana, może nie będę mieć, ale żyję, odbudowałam się, jestem nadal zdolna do wrażliwości i uległości.

  8. Byłam ok dwa miesiące uległa Pana. Wydawało mi się ze było wszystko ok .Non stop pisaliśmy na Facebook .Pełna kontrola wszystkie hasła na portalach gg e mail zakazy nakazy fotki .A tu nagle cisza .Nie odpowiada na moje wiadomosci.Tęsknię bardzo mi Go brakuje. Nie mogę znalesc sobie miejsca.

  9. Sorry, ale ja uważam, że jest pełno oszustów, co niby są w klimacie ale guzik, spojrzmy na to z innej strony, dużo łatwiej jest wierzyć aniżeli wiedzieć a miłość to nie wiara to wiedza o sobie samym i drugiem człowieku, jego znajomość, a prawdziwa relacja bdsm to przede wszystkim jest lojalność, muszą być zasady dla obu stron wiążące, a nie jakieś mzonki. Każdy jak się przylozy to może byc ulegly albo dominujacy, ale pierwsze pytanie jak sie z tym czujemy w danej relacji i powinna nastąpić nagocjacja także w oparciu o praktyki i konkrety. Dziwi mnie również że wiele uleglych zamiast stawiać poprzeczkę dla prawdziwych profesjonalistów(zimnych) trafia na ciepłe kluchy co troche sobie porzadzic muszą dla podleczenia pustego ego.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.